środa, 4 września 2013

Złoto za zdradę, czyli o kobietach w islamskiej Bośni i Hercegowinie
Bośnia i Hercegowina to kraj niemal w połowie muzułmański. Są miejscowości czy regiony, w których islam wyznaje (przynajmniej tradycyjnie) prawie sto procent mieszkańców.
Kiedy pierwszy raz przyjechałam do Sarajeva, w którym większa część mieszkańców to muzułmanie, każdy minaret, kobieta w burce czy hidżabie, mężczyzna w kufi byli dla mnie, chociaż to brzydko zabrzmi ale jednak, orientalną zagadką. Zadawałam Christophowi, który już wtedy BiH znał całkiem dobrze, milion pytań: a jak tu są traktowane kobiety, a ile żon może mieć mężczyzna, a kto za kim nosi zakupy, a czy kobiety mogą wychodzić na miasto same, a tańczyć w klubie, a patrzeć w oczy innym mężczyznom, a czy mogą pracować, a czy mogą wyjść za mąż za mężczyznę innego wyznania. Pytania teraz naiwne, ale wtedy zadawane przeze mnie z wielkimi oczami i jeszcze większą ciekawością. Teraz bardzo wiele osób zadaje mi te same pytania :)
Tak sobie myślę, że ja wtedy tak szczerze mówiąc, oprócz tego, że Christoph BiH uwielbia, to nic o tym kraju więcej nie wiedziałam. 
Będzie więc o kobietach i islamie, zebrane z własnych obserwacji, i z tego czego dowiedziałam się od znajomych muzułmanek i muzułmanów.
Pierwsza podstawowa kwestia to taka, że islam w BiH to islam tzw. tradycyjny, przyjęty od Turków. Jest to islam otwarty i tolerancyjny, w którym rola i pozycja kobiet nie różni się od tej, którą znamy z własnego podwórka. Tak więc kobiety i same chodzą po ulicach, i tańczą w klubach, i chodzą na kawę z kim im się podoba, i patrzą w oczy jak tylko mają na to ochotę, i jak tylko znajdą pracę to też mogą pracować. Jeśli chodzi o poślubienie mężczyzny innego wyznania (mam tu na myśli przede wszystkim katolickiego Chorwata, prawosławnego Serba) to nie jest to już takie proste i nie chodzi tu o trudności formalne, ale o to, że takiej "mieszanej" parze bardzo trudno byłoby żyć w podzielonym społeczeństwie BiH.
Kobiet w hidżabie, czyli chuście zasłaniającej włosy, uszy i szyję jest niewiele. Zdecydowanie częściej można je spotykać w Sarajevie, Mostarze i Tuzli niż na prowincji. W Stolac na przykład przez cztery miesiące spotkałam jedną kobietę noszącą hidżab. Wszystkie kobiety działające w Orhideji, mimo że muzułmanki, chodziły ubrane po europejsku. Mam wrażenie, że część kobiet nosi chustę bardziej dla hm... ozdoby niż tradycji. Teoretycznie powinno być tak, że kobieta sama wybiera czy chce czy też nie nosić hidżab, rodzina nie powinna w to ingerować.
Zupełnie inaczej sprawa wygląda z kobietami ubranymi w burkę, czyli w czarną szatę zasłaniającą wszystko za wyjątkiem oczu. Te kobiety wyboru nie mają i są w BiH nazywane trochę żartobliwie ninja. Są to żony, siostry, córki, matki wahabitów. 
Wahabici to członkowie islamskiego, fundamentalistycznego ruchu głoszącego powrót do surowych źródeł. Ruch ten przywędrował do BiH na dobre po Wojnie z krajów arabskich i jest raczej traktowany z dużym dystansem a często i niechęcią przez większość społeczeństwa, jako fundamentalistyczny i sam siebie izolujący. Wahabici noszą brody, spodnie 3/4 lub 7/8 i często kufi.
Tak się złożyło, że podczas pobytu w BiH naszymi znajomymi byli przede wszystkim muzułmanie, i ci niekoniecznie przestrzegający zasad wiary czyli np. pijacy alkohol, i ci przestrzegający Ramadanu. Oprócz tego, żeby pamiętać i nie gotować dla nich nic z wieprzowiną (chociaż część z nich i ją jadła) w żaden inny sposób religia nie miała wpływu na nasze relacje.
Jeden jedyny raz poczułam co to znaczy być kobietą w konserwatywnym islamie. Pojechaliśmy z naszymi znajomymi z grupy wędrowniczo-skitourowo-górskiej i ich synem   w góry. Syn - typ intelektualisty w okularach. Ruszyliśmy do witania się. Z Christophem nie było problemu - wymienili uścisk dłoni, ale kiedy ja podałam mu rękę, ten górski człowiek oświadczył, że nie podaje ręki kobietom. Moja ręka razem ze szczęką opadły pod jego nogi. Spodziewałabym się takiego zachowania w meczecie, od wahabita, ale nie na początku szlaku w górach od chłopaka w moim wieku. Było mi głupio i czułam złość na siebie, że nie zapytałam go o powody, ale byłam tak zajęta zbieraniem szczęki i ręki, że po prostu nie zdążyłam. Wątpię też czy mogłabym go o to bezpośrednio zapytać dlatego, że w ciągu całego dnia wędrówki nie zamieniliśmy ze sobą żadnego słowa bez pośredników.
Ten młody człowiek, który nie podaje ręki kobietom i rozmawia z nimi przez pośredników, był członkiem konserwatywnego, religijnego ruchu młodych muzułmanów, który jest w BiH coraz bardziej popularny.
I chociaż przez cały rok w BiH tylko ten jeden raz poczułam, że islam, a raczej muzułmanie postawili mi jako kobiecie granice, ten raz siedzi mi bardzo w głowie. Chciałabym napisać, że jestem przecież tak otwarta i wyrozumiała, że w pełni rozumiem i akceptuję takie zachowanie, ale nie byłaby to prawda. Takie zachowanie nie wynika z tradycji i wychowania, ale z nowego trendu, który przyszedł z krajów arabskich i nie bardzo pasuje do europejskiej Bośni.
Wszystkim, którzy chcieliby troszkę zrozumieć współczesny islam w kontekście relacji damsko-męskich w BiH (i zobaczyć jak to jest nie móc wymienić z mężczyzną uścisku dłoni) polecam film "Na putu".
I na koniec ciekawostka. Przed islamskim ślubem kobieta deklaruje ile złota chce dostać od męża w razie jego zdrady. To taka odpowiedź na pytanie ile żon może mieć muzułmanin w BiH:)

poniedziałek, 19 sierpnia 2013

Droga Polska-Bośnia i Hercegowina
Czyli kolejna z cyklu krótkich, praktycznych informacji i odpowiedzi na częste pytania.
Najpierw tylko króciutko: czas przejazdu i ilość kilometrów do BiH pokazywane przez google są trochę zaniżone. Myślę, że może dlatego, że BiH dopiero niedawno znalazła się na mapach google i dane wymagają jeszcze dopracowania.
Dla mnie najlepsza, przejechana parę razy, trasa między Polską a BiH (przyjmując za początek Opole za koniec Sarajevo) wygląda tak:
(Polska) Opole-Żory-Cieszyn
(Czechy) Třinec-Jablunkov
(Słowacja) Čadca-Žilina-Trnava-Sered-Šoporňa-Šaľa-Nove Zamky-Komarno (autostrada Žilina-Šoporňa, winieta 10dniowa 10 euro, miesięczna 14 euro)
(Węgry) Komarom-Kisber-Mór-Szekesfehervar-Sarbogard-Cece-Szekszard-Bataszek-Mohasc (na Węgrzech naprawdę nie trzeba korzystać z autostrady-chyba że ktoś lubi-drogi krajowe są w dobrym stanie, dobrze oznaczone i puste)
(Chorwacja) Beli Manastir-Osijek-Đakovo-Vrpolje-Šamac (w Chorwacji z autostradą jest podobnie jak na Węgrzech, bezproblemowo i bezpłatnie:) można jechać drogą numer 7)
(Bośnia i Hercegowina) Šamac-Doboj-Zenica-Sarajevo (autostrada zaczyna się krótko za Zenicą i kosztuje 5,40 KM)
Wychodzi ok. 1100 km i ok. 15 godz.(sprawdzone wczoraj:)
Dobrej drogi!

wtorek, 6 sierpnia 2013

Przekraczanie granicy z BiH
Ta sprawa ciągle wraca i wiele osób już mnie o to pytało i ciągle pyta więc oficjalnie:
Do BiH bez najmniejszego problemu można wjechać na dowód osobisty/tymczasowy (sprawdzone na własnej skórze). Jeśli jedzie się autem trzeba pamiętać o zielonej karcie (sprawdzają).

wtorek, 30 lipca 2013

Ramadan
Od 9 lipca trwa Ramadan, miesiąc postu, który 7 sierpnia zakończy wielkie święto Bajram. Wielu muzułmanów w tym czasie je, pije, pali, kocha się między modlitwą o zachodzie słońca, a modlitwą przed wschodem, czyli jednym słowem w nocy. Po modlitwie o zachodzie słońca spożywany jest tradycyjny posiłek nazywany iftar, który składa się z kilku dań i zaczyna zupą, a kończy na baklawie. Warto wtedy przyjechać do Sarajeva, żeby poczuć jego orientalną atmosferę, nacieszyć zmysły zapachami i być częścią nocnego życia miasta. Ramadański Bajram kończy miesiąc postu. Jest to święto radości, dziękczynienia i przebaczania grzechów, które spędza się w gronie rodziny. W tym dniu składa się sobie życzenia i obdarowuje prezentami. Jest to piękny, tradycyjny i niezwykły czas.

piątek, 19 lipca 2013

Trochę praktycznych informacji o Sarajevie, czyli o tym co się może przydać 
Woda w Sarajevie jest bardzo smaczna i pić ją można bez żadnych zahamowań prosto z kranu. Przy meczecie Gazi Husrev-bega, w sercu starego miasta, jest też źródełko.

Główne drogi w BiH (a wiele ich nie ma) są generalnie w lepszym stanie niż w Polsce. Jedyny odcinek autostrady, ale za to pusty i szeroki, zaczyna się krótko za Zenicą i prowadzi do Sarajeva. Opłata to 5.40KM, ale można zapłacić też w euro (wychodzi troszkę drożej). Z bocznymi drogami bywa różnie. Drogi zaznaczone na mapie jako mniejsze mogą być szutrowe.

Punktów widokowych w Sarajevie chyba nie da się policzyć. Niemal z każdego wzgórza miasto, szczególnie wieczorem, wygląda imponująco. Ja polecam 4 miejsca.
1. Avaz, to najwyższy na całych Bałkanach drapacz chmur. Znajduje się zaraz obok dworca kolejowego. Na 36 piętrze wieży jest płatny (1KM) punkt widokowy. Na 35 piętrze natomiast jest kawiarnia, więc można i napić się kawy i pocieszyć oko.
2. Kawiarnia Vidikovac położona jest wysoko powyżej dzielnicy Vratnik przy ul. Sedrenik. Stąd widok jest najrozleglejszy i najpiękniejszy. Kawiarnia jest czynna jedynie w sezonie.
3. Park Prinčeva to restauracja (troszkę droga, ale za to dobra) położona dokładnie na wprost Biblioteki, powyżej drogi tranzytowej na Pale, przy ul. Iza Hrida. Wieczorem, kiedy muezzini z pobliskich meczetów wzywają na modlitwę, atmosfera Sarajeva jest najwspanialsza.
4. Žuta i Bjela Tabija to pozostałości murów obronnych miasta. Žuta jest mniejsza i położona bliżej Baščaršiji, większa Bjela leży powyżej. Żeby do nich dojść trzeba iść w stronę muzułmańskiego cmentarza w dzielnicy Kovači. Obydwie budowle widać ze starego miasta.

W ruchu ulicznym obowiązuje zawsze i wszędzie zasada ograniczonego (mocno!) zaufania. W BiH jeździe się naprawdę ekstremalnie. Kierowcy są mało przyjaźni, trąbią (ze złości, ze zniecierpliwienia, bo zobaczyli znajomego, bo im się nudzi i tak po prostu), zajeżdżają drogę, nie włączają kierunkowskazów, nie zwracają uwagi, że piesi mają zielone światło i generalnie są królami szos. Tak więc można się spodziewać wszystkiego. Na drogach jest sporo policji, która bardzo chętnie łapie, więc jak jest 70 km/h to, żeby trąbili, wyprzedzali i pukali się przy tym w głowę, trzeba pamiętać, że nie mamy bośniackich blach i ewentualne ulgi nas nie obowiązują.

Internet w Sarajevie jest prawie w każdej kafejce i restauracji za darmo. A jeśli ktoś ma potrzebę popracowania z własnym laptopem to dobrym miejscem jest II piętro w centrum handlowym ALTA (obok hotelu Holiday Inn) - oprócz internetu są tutaj kanapy i kontakty. Na świeżym powietrzu z internetu można skorzystać na Vilsonovo Šetalište między Muzeum Historii a Muzeum Narodowym (WiFi).

Taxi jest bardzo popularne i dzięki temu też nie tak drogie. Stawka za kilometr od 1KM w górę + opłata początkowa 1,50KM. Przejazd z lotniska do starego miasta to ok. 17-20KM. Wcześniej warto zapytać ile będzie kosztował przejazd i czy cena ta obejmuje bagaż.

W Sarajevie są dwa dworce autobusowe. Większy znajduje się tuż obok głównego dworca kolejowego, mniejszy w serbskiej części miasta (Istočno Sarajevo) ok. 10 km od starego miasta. Dworce nie udzielają o sobie nawzajem informacji, więc w poszukiwaniu połączeń trzeba iść/zadzwonić i tu i tu. Mniejszy obsługuje generalnie połączenia z Republiką Serbską (Pale, Novi Sad, Foča), Serbią (Belgrad), Czarnogórą (Podgorica, Herceg Novi). Większy obsługuje połączenia międzynarodowe (Niemcy, Austria, Szwajcaria, Chorwacja, Macedonia) i do wszystkich większych miast w BiH (Mostar, Zenica).
Jeśli ktoś będzie jechał z Belgradu to lepiej zapytać, na który dworzec autobus zmierza i ew. poprosić kierowcę o zatrzymanie się na wysokości starego miasta. Autobus nigdy nie zatrzymuje się na jednym i drugim dworcu. 
Autobusy nie są wcale tanie, więc tam gdzie można lepiej korzystać z pociągu. Za większy bagaż dodatkowo płaci się 2KM.
Na perony bezpłatnie wejść mogą tylko (oficjalnie) osoby posiadające bilet, pozostali, którzy chcieliby pomachać na pożegnanie, muszą zapłacić 1KM. 
Największe firmy autobusowe to: Centrotrans, Biss Tours, Autoprevoz, Globtour, Centrotrans A.D.
Rozkłady zarejestrowanych autobusów, które przekraczają granice w ramach Federacji i Republiki Serbskiej (mogą być częściowo nieaktualne) możecie znaleźć tu http://www.mkt.gov.ba/dokumenti/redovi_voznje/?id=2006

Ceny w Sarajevie i generalnie w BiH trochę różnią się od polskich raz w górę raz w dół. Jedzenie i chemia w sklepach są generalnie droższe. Benzyna jest tańsza: 1 litr 95 ok. 2,35KM. Taniej jest też w kawiarniach: ceny espresso i herbaty zaczynają się już od 1KM. Ceny w restauracjach są porównywalne do polskich, a często trochę tańsze (porcja 5 ćevapi ok. 3,50 KM).

Jeszcze do niedawna BiH nie istniała na mapach google. Teraz już istnieje, ale trzeba uważać bo zdarzają się błędy. Fajną stroną jest http://www.openstreetmap.org/.W informacji turystycznej na ul. Sarači, dworcu kolejowym i niektórych kawiarniach można też dostać mini praktyczny przewodnik po Sarajevie - Sarajevo Navigator, wydawany co miesiąc.
Sarajevo-miasto podzielone
Mało kto wie, że Sarajevo to miasto podzielone na część bośniacko-chorwacką, czyli "to, turystyczne" Sarajevo i część serbską, czyli Istočno (wschodnie) Sarajevo. Najszybciej mogą przekonać się o tym Ci, którzy dojeżdżają do Sarajeva autobusem np. z Serbii i nagle lądują na dworcu autobusowym "między blokami", a do tego centrum, o którym myśleli, jest jeszcze dobrych kilkanaście kilometrów. 
We wschodnim, serbskim Sarajevie nie ma specjalnie nic do zwiedzania. Jest to część miasta, która za wszelką cenę chce się uniezależnić i odseparować od Sarajeva. Powstają nowe osiedla, budynki użyteczności publicznej. Tak naprawdę zupełnie nowe miasto. Drogowskazy są pisane w cyrylicy i pokazują drogę na Belgrad. Na domach, w których przed Wojną mieszkali Bośniacy, wiszą tablice "na sprzedaż".
Sarajevo nie jest podzielone jedynie w sensie administracyjnym. Jest to podział, który siedzi ludziom w głowach. Wielu mówi, że od Wojny, że wcześniej Bośniacy, Serbowie, Chorwaci przyjaźnili się, chodzili do jednej szkoły, byli sąsiadami, żyli razem. Teraz są szkoły serbskie, bośniackie, chorwackie. Są kawiarnie, do których chodzą tylko Bośniacy i kawiarnie dla Serbów. Urzędy, gdzie pracują sami Chorwaci. Są dzielnice muzułmańskie i prawosławne. Jest to niepisany podział, którego wszyscy przestrzegają.
Chyba jedyną rzeczą, która nie pokazuje podziałów są... tablice rejestracyjne. Tablice w BiH to przypadkowe cyfry i litery, które nie pokazują skąd jest auto. Litery wybrano tak, żeby były takie same w alfabecie łacińskim i w cyrylicy.
Bośnia mnie ciągle zadziwia
I za to chyba najbardziej ją lubię. Za to, że mogę iść i narzekać, podenerwować się, pozachwycać, popodziwiać i rozczarować. Czuć, że nie jest idealnie. To jest kraj, który nie może pozostawić nikogo letnim. Nie można tu być i potem po powrocie w rozmowie ze znajomymi na pytanie "no i jak ta Bośnia?" odpowiedzieć "a dobrze, normalnie". Kto tak odpowiada znaczy, że ani nie ponarzekał ani nie popodziwiał. Widział kraj ale go nie zobaczył.
Dziś przechodziłam przez Most Łaciński, na którym zastrzelono Franciszka Ferdynanda i jego żonę Zofię, i od razu mogłam ponarzekać. No bo jak można w środku sezonu remontować jeden z największych zabytków Sarajeva??? Kto wpadł na ten genialny pomysł, żeby w połowie lipca zmieniać nawierzchnię w miejscu, w którym zaczęła się I Wojna Światowa??? Myślę, że snujący się po Moście pracownicy też zadają sobie takie pytanie, a szukanie na nie odpowiedzi uniemożliwia im pracę. Myślałam, że zmiana nawierzchni na Ferhadiji, najbardziej turystycznej ulicy Sarajeva, na początku sezonu, była zwykłą pomyłką i przypadkiem, ale nie, jak inwestować to tak, żeby widzieli. Turyści w każdym razie z rezygnacją opuszczali aparaty. A ja głowę. Grrrry.

czwartek, 18 lipca 2013

byłem, widziałem - npm*
W sierpniowym numerze miesięcznika o turystyce górskiej "npm" jest artykuł o naszej basiowo-christophowej wyprawie do Turcji i Kurdystanu. Fajna wyprawa i fajny artykuł:)  A tu mała próbka: http://www.npm.pl/index.php?action=site&pid=933&id=67
*troszkę z innej beczki.

piątek, 28 czerwca 2013

Al Jazeera Balkans
Przed przyjazdem do BiH Al Jazeera nie kojarzyła mi się specjalnie pozytywnie. Teraz jest to moim zdaniem najbardziej obiektywne i rzetelne źródło informacji o tym co się tutaj dzieje. Oficjalne kanały telewizyjne, czy to z Federacji czy z Republiki Serbskiej, podają również oficjalne informacje, czyli tak zmienione i ubrane, żeby odpowiednio manipulować tymi, którzy w nie wierzą, a wierzy w nie niestety wielu. 
Al Jazeera otworzyła na Bałkanach oddział zajmujący się jedynie sprawami bałkańskimi i muszę przyznać, że przynajmniej te reportaże, które dotyczą BiH, są przygotowane naprawdę obiektywnie i całościowo.
Mała próbka o Stolac: https://www.youtube.com/watch?v=GT1yZEhRX2Y
"Baby Revolution": Es ist was los in Bosnia* 
(coś dla naszych niemieckojęzycznych druhów)

Anfang Juni begannen die Demonstrationen vor dem Parlament von Bosnien-Herzegowina (BiH). Der Grund war nicht die hohe Arbeitslosigkeit, Steuererhöhungen, die Schließung von Fabriken oder die Gleichberechtigung von Partnerschaften. Nein, der Auslöser ist ein anderer. Es geht um die Personennummer, die jede Person von Geburt an bekommen sollte (ähnlich der Sozialversicherungsnummer in Deutschland). Sollte. Denn das passiert seit einem halben Jahr nicht mehr in BiH. Christoph Schneider, SHL-Freiwilliger in Sarajevo, berichtet von den Protesten.
Im Februar wurde das Gesetz zur Vergabe einheitlicher Personennummern in ganz BiH ungültig, nachdem das Verfassungsgericht Unstimmigkeiten mit der Verfassung festgestellt hatte. Der Ministerrat von BiH, bestehend aus den Vertretern der zwei Landesteile (Föderation und Republika Srpska), haben sich bis dato noch nicht auf ein neues Gesetz einigen können. Der Vorschlag der Republika Srpska (RS) sah vor, dass in der Personennummer eine unterschiedliche Zahl in der RS, der Förderation und eine im Brčko-Distrikt verwendet wird, um somit die Unterteilung in Entitäten sichtbar zu machen. Die Politiker der Parteien aus der Föderation waren damit nicht einverstanden. Sie wollten eine einheitliche Ziffer für ganz BiH und unterschiedliche Ziffern für Regionen, aber nicht getrennt nach Entitäten. Als Reaktion hat die RS ihre eigenen Personennummern bereits eingeführt, aber Neugeborene in der Föderation existieren weiterhin nicht auf dem Papier. Damit wurde eine gesamtstaatliche Aufgabe auf die Ebene der Entitäten zwangsweise abgegeben.
Geht es nur um eine Nummer? Nein. Das Problem ist ernst, denn für Kinder, die seit Februar geboren wurden, kann ohne Personennummer kein Reisepass beantragt werden. Damit ist eine Reise ins Ausland nicht möglich, und vor allem können die Kinder nicht über das staatliche Gesundheitssystem behandelt werden.
Die Situation würde wahrscheinlich einfach so weitergehen, der Ministerrat würde sich ab und zu treffen und weiterhin nichts entscheiden, wäre nicht Belmina Ibrišević. Belmina ist drei Monate alt, hat Leukämie und benötigt eine Knochenmarktransplantation. Die kann sie in BiH leider nicht bekommen. Ein Termin in Deutschland ist bereits gemacht, ein Spender gefunden, aber Belmina kann ohne Reisepass nicht ausreisen und diesen bekommt sie nicht ohne Personennummer. Die Eltern von Belmina haben in ihrer Hilflosigkeit entschlossen, Unterstützung in der Öffentlichkeit zu suchen.
Bereits am Tag (5. Juni), als die Infos in den Medien erschienen sind, hat eine Gruppe junger Menschen aus Sarajevo als Protest die Ausfahrt aus der Tiefgarage unter dem Parlament blockiert. Am selben Abend kam eine Pressesprecherin und verkündete, dass eine Lösung gefunden wurde und ab morgen Kinder ihre Personennummern bekommen können –  allerdings nur als zwischenzeitliche Lösung für die nächsten sechs Monate. Die Demonstranten gaben sich damit aber nicht zufrieden und haben die gesamte Nacht über die Garage mit ihren Autos blockiert. Am Morgen gingen die Eltern von Belmina zur Gemeinde, um endlich die Personennummer zu bekommen. Von der zwischenzeitlichen Regelung wusste dort niemand und die Nummer konnte weiterhin nicht ausgegeben werden.
Am Donnerstag (6. Juni) haben sich seit dem Morgen immer mehr Personen vor dem Parlament versammelt, größtenteils junge Menschen, viele davon mit ihren Kindern, die teilweise selbst betroffen sind. Gegen 14:00 waren es bereits so viele Demonstranten, dass alle Eingänge blockiert werden konnten, indem eine Menschenkette um das Gebäude gebildet wurde. Die Personen, die aus dem Gebäude hinaus wollten, wurden mit lauten Rufen zurückgewiesen: „Zurück an die Arbeit“. Die Aussage war eindeutig. Macht eure Arbeit und ihr könnt nach Hause. Viele der Krawattenträger gingen selbstbewusst in Richtung der Demonstranten, um kurze Zeit später mit hängenden Köpfen zurück zu kehren. Einige Politiker versuchten durch Fenster zu flüchten, obwohl ihnen nichts gedroht hat, außer ihrer normalen Arbeit. Nachmittags haben sich bereits ca. 3000 Demonstranten versammelt, vollkommen friedlich, aber konsequent: Keiner kommt aus dem Parlament, solange die Angelegenheit nicht gelöst ist.
Die Regierung hat alle möglichen Polizeieinheiten zu Hilfe geholt. Nur haben sie nichts gemacht und damit die Demonstranten unterstützt, aber nicht die Regierung beim Verlassen des Gebäudes. Vor Ort waren alle großen Medien des Landes vertreten und haben aktuelle Informationen direkt übertragen. Ein Journalist interviewte eine Frau mit einem Kleinkind im Arm. Das sei ihre Enkeltochter, die Eltern arbeiteten im Ausland und seien zur Geburt nach BiH gekommen. Nur ausreisen konnten sie nicht mit ihrem Kind, da es keinen Ausweis bekommen konnte. So kümmert sich jetzt die Großmutter in Abwesenheit der Eltern um den Zögling.
Gegen 18:30 wurden Vertreter der Demonstranten zum Gespräch gebeten. Sie haben in Erfahrungen gebracht, dass es erstens heute keine Entscheidung geben wird, da im Parlament keine Beschlussfähigkeit hergestellt werden kann (die Forderungen der Demonstranten wurden bereits am Vormittag schriftlich zugestellt) und die Demonstration sich sofort auflösen soll, da ansonsten die Personen über Kameras identifiziert und verurteilt werden. Die Demonstranten wurden über die Gespräche informiert und waren damit nicht einverstanden und somit wurden weiterhin die Eingänge blockiert.
Gegen 4:00 Uhr morgens als nur noch wenige Demonstranten vor Ort waren, verließen alle Personen das Parlament durch einen Polizeikorridor. Es waren insgesamt ca. 800 Personen im Haus, darunter 250 Ausländer, die zu einer Konferenz des Europäischen Fonds für Südosteuropa angereist waren. Auch wenn die Vertreter der europäischen Institutionen wenig an der Verantwortlichkeit der lokalen Politiker ändern können, haben sie direkt die Probleme der Einwohner zu spüren bekommen und die Unfähigkeit der Regierung gesehen. Ihr Verständnis war größtenteils auf Seiten der Bürger.
Am nächsten Tag wurden Personen befragt, die im Parlament gewesen sind. Da war von „Geiselnahme“ und „Freiheitsentzug“ die Rede, Gefängnisstrafe von 3-5 Jahren wurde gefordert. Die Demonstranten haben die Freiheitsrechte verletzt, sie waren an ihrer freien Bewegung gehindert, hungrig und durstig (Polizisten haben mehrmals Essen ins Gebäude gebracht und das Leitungswasser in Sarajevo ist trinkbar). Glücklicherweise hat ein Großteil der Gäste den angestauten Frust der Bürger/innen verstanden, dass so eine einfache Sache politisiert werden muss. Gemmy Ferst, die im Gebäude gewesen ist, hat über Twitter veröffentlicht, dass sie zu Sitzungen in instabilen Ländern nicht ohne vorbereitete geschmierte Brote kommt.
Im Fernsehen der RS (RTRS) waren andere Töne zu hören. Die Parlamentarier der RS seien bewusst nicht hinausgelassen worden, während Politiker aus der Föderation problemlos das Gebäude hätten verlassen können, da die „Aktion“ politisch motiviert sei. Es war von einer Krise und Angriff auf die Politiker der RS die Rede, von gefährlichen und aggressiven Demonstranten, initiiert und manipuliert durch nationalistische „bosnjakische“ Kräfte und die Nichtregierungsorganisationen. Die Sicherheit der Vertreter der RS in der gemeinsamen Institution BiH sei gefährdet, eine weitere Teilnahme werde in Frage gestellt. Keine Info über junge Mütter mit ihren Kindern und die politische Unfähigkeit. Diese Info ging an die Zuschauer von RTRS am nächsten Tag. Kein Wunder, dass die Bürger von BiH in mindestens zwei Welten leben. Die Medien aus Sarajevo haben sofort darauf reagiert und von großen Protesten in Banja Luka gesprochen, ohne eine Zahl der Demonstranten und Bilder dazu zu liefern. Der politische Krieg ging in den Medien weiter. Besser war bedient, wer AlJazeeraBalkans bemüht hat. Dort gab es fundiert und informativ eine Zusammenfassung mit Hintergründen und Reaktionen. 
In der vergangenen Woche fanden am Dienstag wieder groß angekündigte Demonstrationen statt, denen auch Rentner, Arbeitslose und Studenten beiwohnten, um ihren Unmut Luft zu machen, insgesamt zwischen 7000 und 10000 Personen. Die Demonstrationen werden ein Sprachrohr für die allgemeine Unzufriedenheit und schwappen ebenso in andere größere Städte von BiH über. Seit dem 5.6.2013 ist der Platz vor dem Parlament täglich von Bürgern besetzt, ein gesellschaftskritischer Treffpunkt geworden.
Christoph Schneider
na podstawie postów Się dzieje, czyli demonstracje i blokada parlamentu w Sarajevie i Bebo-rewo-lucja

środa, 12 czerwca 2013

Trebević
Demonstracje, demonstracjami, a ja wracam do tego, co lubię najbardziej.
Trebević (1627 m n.p.m.) to taki trochę polski Giewont, tyle że zamiast krzyża na szczycie ma nadajnik. Góra widoczna jest właściwie z każdego miejsca w Sarajevie. W czasie Zimowej Olimpiady 1984 na zboczu odbywały się zawody bobslejowe i saneczkowe. Pozostałości po tym kiedyś wspaniałym obiekcie sportowym, zniszczonym w czasie Wojny, nadal można zobaczyć. Podczas oblężenia Sarajeva na tym samym zboczu ulokowani byli serbscy żołnierze, którzy stąd ostrzeliwali stare miasto. Po Wojnie, wcześniej znany, turystyczny szczyt, ze względu na miny, stał się raczej symbolem niebezpieczeństwa. Teraz powoli odzyskuje dawną popularność, chociaż w kilku miejscach (teren wokół dawnego toru bobslejowego i ostatnie domy Sarajeva) na miny nadal trzeba uważać, tzn. trzymać się ścieżki. 
Tak więc jeśli ktoś w przerwie między burkiem a ćevapi poczuje chęć pobycia w pięknej bośniackiej przyrodzie, i zdobycia tej góry-legendy, a i jeszcze pocieszenia oka widokiem Sarajeva, to dostać się na nią można na kilka sposobów.
- Najdłuższa i najbardziej wymagająca opcja to oczywiście wędrówka na szczyt z samej Baščaršiji. Z placu trzeba się wtedy kierować na cmentarz Kovaći i dalej wąskimi uliczkami w górę. Z czasem asfalt się skończy, a zacznie droga polna i leśna. Od początku toru bobslejowego zacznie się ponownie asfalt. Na tym odcinku schodzenie z drogi ze względu na miny jest zabronione. Droga prowadzi na duży parking Prvi šum. Stąd zaczyna się już górskie podejście znakowanym szlakiem na szczyt. Mniej więcej w połowie drogi między parkingiem a szczytem znajduje się ruina wielkiego schroniska górskiego Dobre vode. Czas przejścia: Baščaršiji-Prvi šum ok. 2 godz., Prvi šum-Dobre vode 1,5 godz., Dobre vode-szczyt ok. 1 godz.
- Żeby skrócić sobie drogę przez miasto, można wsiąść w bus nr 56 (w dni robocze odjazd co 40 min) z Austrijski trg przy Latinska ćuprija (most łaciński) i dojechać do przystanku przy sklepie samoposluga. Wtedy dojście do Prvi šum zajmie nam tylko godzinę. 
- Kolejna, chyba najwygodniejsza opcja, to dojazd busem nr 98 (odjazd tylko w weekendy z Austrijski trg przy Latinska ćuprija) do parkingu Prvi šum lub jeszcze wyżej do restauracji Brus. Z Brus do Dobre vode jest jedynie godzina podejścia.
Ze szczytu  można wrócić drogą przez grzbiet (Hrebenem) do Dobre vode lub dojść do drogi asfaltowej prowadzącej do Sarajeva (Knjeginac). 
ps. Jechania na Trebević własnym autem i zostawiania go tam na parkingu serdecznie nie polecam, chyba że
go nie lubimy i chcemy go więcej nie zobaczyć:)
Trebević z Sarajeva
Tor bobslejowy
...

grań
Sarajevo

...

wtorek, 11 czerwca 2013

Bebo-rewo-lucja
Demonstracjom ciąg dalszy. Dziś od 12 pod parlamentem demonstruje kilka tysięcy osób z Sarajeva, Banja Luki, Zenicy, Mostaru i innych miast BiH. Powód ciągle ten sam - brak rozwiązania kwestii nadawania numerów pesel. Młodzi ludzie, bo to przede wszystkim oni są organizatorami i uczestnikami demonstracji, mają już dość rozgrywek politycznych, nacjonalizmu i upolityczniania każdej nawet najmniejszej kwestii przez władze BiH. Mają też dość czekania. Bo to swoją drogą dziwne, że politycy z Kantonu Sarajevo na jednym posiedzeniu z iście niebałkańskim pośpiechem potrafili podnieść swoje zarobki o 700KM i to dokładnie w tym samym czasie kiedy strajkował transport publiczny w Sarajevie z powodu braku pieniędzy, a politycy z parlamentu od kilku miesięcy męczą się z ustawą o osobistym numerze identyfikacyjnym. Gdzie wymiana dobrych praktyk? Wymiana doświadczeń?
Ciekawe jest też to, co się dzieje w mediach. Sugerujące odpowiedź pytania dziennikarzy (czuła się pan jak niewolnik prawda?) to jeszcze nic w porównaniu z teoriami spiskowymi tworzonymi przez media. RTRS (Radio Telewizja Republiki Serbskiej) na przykład wysunął teorię, że blokada parlamentu to obmyślona akcja polityczna wymierzona przeciw RS. Stacja ta nic nie wspomniała o tym, że w tym samym czasie co w Sarajevie odbywały się też demonstracje m.in. w stolicy RS Banja Luce.  
Ech, nigdy nie byłam upolityczniona/rozpolityczniona, ale tutaj no się po prostu nie da i już.
...
...
...
Duduk (Dodik) dostaniesz swój numer
przestańcie być owcą
plac zabaw "obóz terrorystów JMBG"
...
...
JMBG=pesel



poniedziałek, 10 czerwca 2013

Się dzieje, czyli demonstracje i blokada parlamentu w Sarajevie
W ostatnią środę i czwartek pod Parlamentem odbywały się demonstracje. Powód to nie wysokie bezrobocie, podniesienie podatków, zamykane fabryki czy związki partnerskie. Nie, nie powód jest zupełnie inny. Chodzi mianowicie o numer pesel, a właściwie jego brak.
W lutym unieważniono ustawę dotyczącą nadawania osobistego numeru tożsamości jednego w ramach całej BiH, którą sąd konstytucyjny uznał za niezgodną z konstytucją. Władzom Federacji i Republiki Serbskiej nie udało się dogadać w sprawie kolejnej ustawy. Politycy z RS chcieli, aby w kilkunastocyfrowym numerze jedna cyfra odpowiadała RS, druga Federacji, a trzecia dystryktowi Brčko co pokazywałoby podział państwa. Politycy z Federacji na taką propozycję się nie zgodzili. Chcieli, żeby w numerze pesel była jedynie cyfra odpowiadająca regionowi w ramach BiH, a nie entitetowi. RS wprowadziła zatem swoje tymczasowe numery tożsamości, a w Federacji rozwiązania problemu nie było widać. 
A problem jest bardzo poważny, bo dzieci urodzone od lutego nie mogą mieć wyrobionego paszportu, a więc wyjechać za granicę, ale przede wszystkim nie mogą korzystać z publicznej opieki zdrowotnej. 
Ta sytuacja pewnie by trwała i trwała, komisja parlamentarna by się spotykała na nicpostanawianiu, a rodzice płacili za lekarzy, gdyby nie Belmina Ibrišević. Belmina to trzymiesięczna dziewczynka chora na białaczkę, dla której jedynym ratunkiem jest przeszczep. Tyle, że przeszczep można wykonać w Niemczech, gdzie znalazł się dawca, a Belmina nie może mieć wyrobionego paszportu, bo nie ma numeru pesel. Rodzice dziewczynki postanowili nagłośnić sprawę.
Jeszcze tego samego dnia, w których informacja o małej Belminie pojawiła się w mediach, grupa młodych ludzi zablokowała wyjazd z parkingu podziemnego pod parlamentem. Wieczorem przedstawiciel rządu powiedział, że sprawa została tymczasowo na 6 miesięcy rozwiązana i od jutra dzieci będą mogły otrzymać numer pesel. Demonstrujący jednak przezornie postanowili przypilnować sprawy i całą noc dyżurowali przy wjeździe do podziemi, blokując dostęp. Rano mama Belminy poszła do urzędu gminy po numer. Okazało się, że żadnego rozwiązana tymczasowego nie ma i pesel nie może być nadany. 
Od rana w czwartek pod parlamentem zbierali się głównie młodzi ludzie, rodzice z dziećmi, dziadkowie. My też tam byliśmy. Przed 14.00 demonstrujących było już tak wielu, że postanowili zablokować wszystkie wyjścia z parlamentu i zrobić ludzki łańcuch wokół budynku. Ludzie, którzy chcieli wyjść byli zawracani okrzykami "wracajcie do pracy". Układ właściwie był bardzo prostu: wykonacie swoją pracę, możecie iść do domu. Zabawnie było patrzeć na parlamentarzystów w garniturach, którzy pewni siebie szli w stronę demonstrujących, a za chwilę wracali ze spuszczoną głową do budynku. Ale jeszcze śmieszniej było obserwować poważnych polityków, którzy próbowali uciekać przez okna, mimo że nic im oprócz pracy nie groziło. Popołudniu było już ok. 3 tyś. demonstrujących. Wszystko pokojowo, ale konsekwentnie; nikt nie może wyjść z parlamentu, dopóki sprawa nie będzie rozwiązana. 
Rząd wezwał na pomoc wszystkie możliwe służby policyjne. Tyle że policja nie robiła dosłownie nic, czyli wspierała demonstrujących jak mogła.
Informacje o tym co się dzieje nadawane były na żywo w mediach. Dziennikarz zrobił wywiad z kobietą z dziewczynką na ręku. Okazało się, że jest to jej wnuczka. Rodzice małej pracują za granicą i przyjechali do BiH, żeby tutaj urodziło się ich dziecko. Tylko, że potem nie mogli zabrać go ze sobą, bo dziecko nie może dostać paszportu. Opiekuje się nim zatem babcia.
Około godz. 18.30 do Parlamentu zostali zaproszeni przedstawiciele demonstrujących. Przedstawiciele dowiedzieli się, że:
a. żadna decyzja nie może być dziś podjęta bo nie ma kworum (postulaty demonstrujących były dostarczone rano, więc był cały dzień na jego zwołanie)
b. demonstracja ma się natychmiast skończyć, bo jak nie, to wszyscy będą rejestrowani w kamerach, sprawdzani i stawiani przed sądem
No więc ta jakże sympatyczna propozycja została przedstawiona demonstrującym i przez nich niezaakceptowana. 
Demonstracja trwała do 4.00 nad ranem, wtedy wszyscy w kordonie policji, ale pokojowo, opuścili parlament. 
Podczas blokady w parlamencie było ok. 800 osób w tym 250 obcokrajowców, którzy przyjechali na spotkanie Europejskiego Funduszu dla Europy Południowo-Wschodniej. Pewnie, że odpowiedzialni za tę sprawę są politycy z BiH, ale dobrze się stało, że przedstawiciele instytucji europejskich, którzy trzymani są tutaj trochę "pod kloszem" bo w końcu przyjeżdżają na parę dni więc trzeba się pokazać z jak najlepszej strony,  zobaczyli z jakimi problemami zmagają się mieszkańcy i jak nieporadna jest władza. W końcu przyjechali do BiH te problemy rozwiązywać.
Następnego dnia czytałam wypowiedzi "uwięzionych" w parlamencie obcokrajowców. Smutno było czytać oderwane od rzeczywistych problemów zdania typu: demonstrujący łamali prawa człowieka, byliśmy pozbawieni swobody przemieszczania się, byliśmy głodni i spragnieni (do budynku byli wpuszczani panowie, którzy dowozili jedzenie, a kranówka w Sarajevie nadaje się do picia). Na szczęście większość osób "rozumiała gniew obywateli, że nawet tak prosta kwestia musi być upolityczniona" i miała głównie pretensje o całą sprawę do władz. W demonstracji nie chodziło przecież o podwyżki, ale o prostą, społeczną sprawę, która w ogóle nie powinna stać się problemem.
Najbardziej podobało mi się zdanie Gemmy Ferst, która napisała na twitterze, że nie przychodzi na spotkania w niestabilnym kraju bez przygotowanych kanapek.  
W tym tygodniu demonstracji ciąg dalszy.
ps. Politycy z RS już zapowiedzieli, że zaplanowane na 17 czerwca posiedzenie komisji parlamentarnej w sprawie numeru pesel zbojkotują. 
...
...
...
trąb za pesel
...
:)
...
...
...
sprzedam auto za pesel
Belmina
...


sobota, 1 czerwca 2013

12 tysięcy bezdomnych psów na ulicach Sarajeva 
Szacuje się, że na ulicach Sarajeva żyje teraz ok. 12 tysięcy bezdomnych psów. Władze miasta jak dotąd nie dostrzegły chyba tego problemu, a jeśli dostrzegły to jeszcze nie wpadły na pomysł co z tym fantem zrobić.
Świadomość większości ludzi o rozmnażaniu psów i kotów jest naprawdę zerowa. Sterylizacja to obce słowo. 
Od 30 maja do 30 czerwca w sześciu miejscach w Sarajevie można dokonać zupełnie bezpłatnie sterylizacji/kastracji swojego albo bezdomnego psiaka. Wystarczy wcześniej umówić się na dzień i godzinę i przywieźć czworonoga lub zgłosić gdzie psiak/psy przebywają i specjalny samochód odbierze je, a po zabiegu zawiezie w to samo miejsce. Oprócz sterylizacji wszystkie psiaki są szczepione przeciw wściekliźnie, odrobaczane i czipowane. Za akcją stoi nie władza Sarajeva, ale organizacja Dogs Trust z Wielkiej Brytanii, która od zeszłego roku ma też swój oddział w Sarajevie. I całe szczęście, że ma.
ps. No i przyszło mi się przekonać jak owa akcja sterylizacji wygląda w praktyce. W piątek 7 czerwca zawieźliśmy do sterylizacji młodą suczkę, którą zgarnęliśmy obok Tunelu Spasa. Ktoś ją tam wywiózł i zostawił. Historia jakich wiele w Sarajevie. Niby nic specjalnego, ale mała chwyciła nas od razu za serce, bo gdyby nie jaśniejsze umaszczenie i jakieś 8 kg niedowagi to mogłaby spokojnie nazywać się naszą Lauruchą. Tak więc znowu mamy dodatkowego czworonożnego lokatora, który jak dojdzie do siebie, to pojedzie do nowego domu aż do Belgii:)))
Od weterynarza dowiedziałam się, że zainteresowanie akcją jest ogromne i łącznie do końca czerwca wysterylizowanych będzie ponad 3 tyś. psiaków.
jakieś 100 metrów od Baščaršiji
...
nowy, chudy lokator




103 białe i czerwone róże w Prijedorze
31 maja 1992 roku władze serbskie w multietnicznym Prijedorze wprowadziły nakaz oznaczenia domów na biało oraz noszenia białych opasek na ramieniu przez wszystkich nie-Serbów, a więc przede wszystkim Bośniaków i Chorwatów. W ten sposób ok. połowa mieszkańców miasta została "oznaczona". Mniej więcej w tym samym czasie w pobliżu Prijedora zostały utworzone trzy obozy koncentracyjne dla "oznaczonych" w Omarska, Keraterm i Trnopolje. 
W ramach czystek etnicznych w Prijedorze zginęło ok. 3170 nie-Serbów w tym 103 dzieci.
Teraz Prijedor jest drugim co do wielkości miastem w Republice Serbskiej, w którym nie ma żadnego śladu po czystkach. Władze miasta nie zgadzają się na jakąkolwiek formę upamiętnienia ofiar.
W dwudziestą rocznicę wprowadzenia nakazu oznaczenia się mieszkaniec Prijedora Emir Hodžić też się oznaczył i tak "oznaczony", bez słowa, samotnie stał na głównym placu miasta. Chciał przypomnieć o tragedii, która jest negowana.
W dwudziestą pierwszą rocznicę nakazu dzięki inicjatywie "Jer me se tiče" i Emirowi, w Dan bijelih traka, w Prijedorze "oznaczonych" było już ok. 300 osób. Byli młodzi ludzie z Banja Luki, Mostaru, Zenicy, Sarajeva, Tuzli i innych miast BiH. Było też sporo osób z Prijedora. My też tam byliśmy. Z białymi opaskami na ramieniu przeszliśmy deptakiem na główny plac w pokojowym marszu przeciw dyskryminacji ze względu na pochodzenie etniczne, wyznanie, poglądy i przeciw łamaniu praw człowieka. Młodzi ludzie, którzy siedzieli w kawiarenkach, patrzyli na nas zdziwieni. Myślę, że większość z nich nie wiedziała dlaczego tu jesteśmy. Nikt im nie powiedział o powodach.
Na głównym placu zostały złożone w kręgu 103 białe i czerwone róże, jedna dla jednego zabitego dziecka. Przy różach były przypięte karteczki z imieniem, nazwiskiem i wiekiem. 3, 5, 11, 17 lat. Do kręgu podeszła kobieta. Poprosiła swojego towarzysza, żeby pomógł jej kogoś znaleźć. Wiek 16 lat.
ps. Wieczorem szukałam informacji w internecie o tych wydarzeniach. Okazuje się, że historia jest uzależniona od języka, w którym jest pisana. Według serbskiej wikipedii w gminie Prijedor nie było żadnych większych incydentów w czasie Wojny.

...
...
...
...
...
...






...

sobota, 25 maja 2013

Radio Republiki Serbskiej
Dziś wracając z Igmana słuchaliśmy radia. Akurat trafiliśmy na wieczorne wiadomości o 19 w radiu Republiki Serbskiej. Chcieliśmy posłuchać co się aktualnie dzieje. Telewizora w domu na szczęście brak, więc radio jest idealne. Były cztery wiadomości. Pierwsza dotyczyła zabójstwa serbskich cywilów w trzech miejscach w czasie Wojny. Oprócz informacji były też wywiady z trzema osobami, które straciły wtedy bliskich. W drugiej kontrowersyjny (negatywnie), serbski polityk Milorad Dodik ogłosił, że RS ma nie słuchać międzynarodowej opinii publicznej i organizacji tylko robić swoje. Z trzeciej dowiedzieliśmy się, że w Londynie doszło do incydentów przeciw muzułmanom. Zaś z czwartej wynikało, że mecz przyjaźni w Skopje zakończył się interwencją policji.
Z wrażenia aż zaniepiszę.

środa, 22 maja 2013

Lukomir
Lukomir jest miejscem jak z bajki. Położona w środku gór malutka wioska, prawie w ogóle nie zmieniła się od setek lat. Mieszkańcy dalej zajmują się wypasem owiec i kóz, a kobiety chodzą w tradycyjnych strojach. Gdyby nie kable wysokiego napięcia poprzyczepiane do chałup "na słowo honoru" i lekko zardzewiałe anteny satelitarne, można by pomyśleć, że podróże w czasie są jednak możliwe.
Lukomir jest najwyżej położoną wsią w BiH. Leży na wysokości 1495 m n.p.m. w paśmie Bjelašnicy. Za pierwszych osadników uważa się pasterzy owiec z okolic Stolac. Znajdujące się tam stećci (groby) datuje się na XIV i XV wiek. 
Do połowy lat dziewięćdziesiątych Lukomir był dostępny jedynie dla piechurów. Po Wojnie europejskie jednostki wojskowe EUFOR wybudowały drogę szutrową i doprowadziły prąd. Od tego czasu wioska zaczęła się wyludniać. Pierwsi wyjechali młodzi. Z roku na rok co raz mniej osób decydowało się pozostać w górach na zimę. Ostatnie osoby na stałe mieszkające w Lukomirze wyjechały stąd w 2010 roku.
Teraz Lukomir żyje od mniej więcej kwietnia do listopada. W zimie droga szutrowa jest nieprzejezdna. (ale byliśmy w Lukomirze na początku maja i droga nadal była zamknięta) Oprócz tradycyjnych zajęć mieszkańcy zaczęli rozwijać również turystykę.

O ostatnich pożegnaniach z zimowym Lukomirem opowiada film dokumentalny "Winterslaap in Lukomir" (dostępny na http://vimeo.com/41070797). 

Dojazd/dojście do Umoljani i Lukomiru.
Z Sarajeva kierujemy się na centrum zimowe na Bjelašnicy. Tu po lewej stronie mijamy Hotel Maršal z charakterystyczną szklaną wieżyczką i wjeżdżamy w wąską drogę prosto, która prowadzi na przełęcz Bjela Voda (na przełęczy znajduje się schronisko górskie). Stamtąd przez Šabići dojeżdżamy do mostu na Rakitnicy i skręcamy w prawo na Umoljani. W między czasie mijamy  skręt w prawo na Lukavac, Lukomir i Rakitnicę. Czas jazdy z Sarajeva do Umoljani ok. godz.

Z Umoljani (ok. 1350 m n.p.m.) są trzy możliwości dojścia do Lukomiru.
1. Od meczetu kierujemy się na drugą stronę doliny w stronę małych młynów wodnych i dalej w lewo. Ścieżka jest dość wyraźna. Czas przejścia ok. 3 godz.
2. Od Koliby Fatić Munib kierujemy się w górę na przełęcz w stronę domów pasterskich i dalej w lewo doliną Studeni potok. Drogę tę mocno polecam, bo potok płynący dnem doliny robi milion zakrętów, a na brzegach wiosną kwitną obłędne ilości kwiatów. Trzeba tylko uważać, żeby nie zgubić szlaku kiedy dolina zwęża się i ścieżka zaczyna schodzić mocno w dół (już za drogowskazem). Skręcamy wtedy w prawo, ale jeszcze przed lasem. Czas przejścia ok. 4 godz. 
3. Od Koliby Fatić Munib kierujemy się w górę na przełęcz w stronę domów pasterskich i dalej prosto na grań. Dalej w lewo w stronę Obalj (1896 m n.p.m). Z Obalj roztacza się piękny widok na pasma Bjelašnicy i Treskavicy. Z Obalj schodzimy stromym trawiastym zboczem w stronę doliny Rakitnicy (ok. 1 godz.). Czas przejścia ok. 5 godz.

Jeśli ktoś miałby ochotę zaszyć się w bośniackim świecie, to jest to TO miejsce.
Studeni potok
...
Lukomir
widok ze wzgórza nad wioską
Lukomir
cmentarz muzułmański