piątek, 7 grudnia 2012

Željeznice Federacije Bosne i Hercegovine czyli bośniackie PKP
Dziś będzie dzień transportu. Jak część z Was wie, co tydzień przemierzam trasę Mostar-Sarajevo-Mostar pociągiem, żeby nacieszyć się Lauruchą i Christophem (kolejność nieprzypadkowa:), którzy urzędują w Sarajevie. Jest to dla mnie jedna z najpiękniejszych tras kolejowych w Europie, a już na pewno na Bałkanach. A trochę już dzięki Christophowi, który jest największym fanem kolei jakiego znam, przejechałam. Widoki są naprawdę oszałamiające. Całość trwa ok. dwie i pół godziny. Cena 10 KM w jedną stronę, 16 KM w dwie (dokładnie 9,90 i 15,90 KM, ale Pani w kasie rzadko wydaje resztę) przy czym bilet trzeba wykorzystać w ciągu sześciu dni. Najpierw jedzie się w miarę równo do Hadžići. Od Hadžići pociąg zaczyna się wspinać, żeby przekroczyć pasmo gór oddzielających Bośnię od Hercegowiny. Wjeżdża w tunel Ivana o długości ponad 3 km. Kiedy z niego wyjeżdża jesteśmy już w Hercegowinie, czyli w innym klimacie. Przed tunelem może być śnieg, za tunelem wiosna. Potem zjeżdża w dół do Konjic. Ten odcinek jest naprawdę niesamowity, bo widzi się tunele, wiadukty, które zaraz się pokona, lub się już pokonało. Od Konjic pociąg jedzie w miarę równo przez Jablanicę do Mostaru. Cały czas w wąskiej dolinie wzdłuż Neretvy. Z pociągu widać pasma Čvrsnicy i Prenji. Coś pięknego. 
Na tej trasie jeżdżą szwedzkie wagony. Szwedzkie, czyli podarowane przez Królestwo Szwecji dla Bośni i Hercegowiny. Zawsze się cieszę, jak rzeczy które gdzieś stają się bezużyteczne dostają drugie życie. Wagony te są po prostu królewskie, wielki, przestronne, wygodne, ogrzewane, wykończone prawdziwym drewnem. Jasne, że stare i trochę zniszczone, ale można wyciągnąć nogi i nie czuć się skrępowanym, że się przeszkadza. W wagonach teoretycznie obowiązuje zakaz palenia, którym nikt się oczywiście nie przejmuje. Podobnie jak tym, że trzeba kupić bilet... 
Brak biletu jako coś normalnego to jest zdecydowanie bałkański fenomen. Co tydzień sytuacja się powtarza. W poniedziałek rano pociąg jedzie naprawdę wypełniony. Wchodzi konduktor i prosi wszystkich o bilety. Robi się zamieszanie w kilku portfelach, plecakach, torbach, kieszeniach. W ręku ląduje może z pięć biletów (w bezprzedziałowej połowie wagonu). Reszta pasażerów ich po prostu nie ma. I nie to, że nie zdążyli ich kupić w kasie. Liczą na to, że konduktor weźmie "mniejszą niż bilet opłatę za przejazd". I się nie przeliczą. Przynajmniej większość z nich. Bo konduktor musi przecież wypisać kilka biletów i wypisuje je przeważnie tym, których nie kojarzy z cotygodniowych podróży. Sprytny pasażer i dorabiający konduktor. Żadne z nich nie myśli o tym, że dzięki ich "gospodarności" po Bośni jeździ coraz mniej pociągów, bo wszyscy twierdzą, że są nierentowne. 
I pewnie to prawda. Pociągi tutaj są w miarę tanie, ale mało pasażerów decyduje się na ten rodzaj transportu. I nie ma co się dziwić, bo pociągi są niepunktualne. Nie tak jak w Polsce. One są naprawdę niepunktualne. Nigdy nie wiesz czy, jak duże i dlaczego pociąg ma opóźnienie. Chociaż ostatnio muszę przyznać bośniackie pkp mnie zaskakuje na plus. Trzy razy z rzędu jechałam prawie nieopóźnionym pociągiem.
I jeszcze jedna rzecz na koniec. Od niedzieli znika z rozkładu pociąg relacji Sarajevo-Budapeszt. To niedobra wiadomość, bo potem z Budapesztu można było się bez problemu dostać pociągiem do Warszawy i w ten sposób 24godzinną drogę do Polski pokonywało się tylko z jedną przesiadką.
Mała aktualizacja!
Od 9 grudnia bilet do Mostaru w jedną stronę kosztuje 10,90 KM w dwie 17,40 KM. Z trzech pociągów do Mostaru ostał się jeden (Sarajevo 6.51 - Mostar 9.30, Mostar 18.38 - Sarajevo 21.13). Jedyny bezpośredni pociąg do Belgradu też został zlikwidowany.
Zdjęcia z pociągu Mostar-Sarajevo.
przed Konjic
Neretva
bunkry nad Neretvą

1 komentarz:

  1. Super pomysł! Fajnie się Ciebie czyta, będę śledzić.
    Coś na styl Cejrowskiego wśród dzikich plemion ;-)

    OdpowiedzUsuń