środa, 5 grudnia 2012

Na samym początku. Sarajevo/Stolac.
Zacznę może trochę od końca. Bo też w ten sposób planowałam swój wyjazd do BiH. Najpierw była decyzja, potem rezygnacja z pracy, mieszkania, a na końcu przyszło zastanawianie się nad tym co się chce właściwie robić w tej Bośni. Zupełnie nieodpowiedzialnie:) Od razu na początku to powiem - nie jestem bałkanofilką, nie studiowałam bałkanistyki, jadąc tutaj nie chciałam szlifować języka, bo go nie znałam. Z Bośnią ciągle się spieram. Raz ją uwielbiam, raz nie znoszę. Docieramy się. Chciałam po prostu pomieszkać w innym kraju, słowiańskim, gdzie w każdej chwili mogę pojechać/pójść w góry. I mieszkam razem z chłopakiem i dzielnym mieszańcem rasy schroniskowej Laurą. Od 27 września. Pierwszy miesiąc w Sarajevie zakończył się bilansem na minus w postaci ukradzionego auta. Ale że na Bałkanach wszystko jest możliwe, auto zostało "odnalezione" tyle że przez zniszczenia nie można było nim jeździć.
Od 29 października jestem wolontariuszką EVS w małym kobiecym stowarzyszeniu Orhideja w miejscowości Stolac w Hercegovinie. Po ponad miesiącu tutaj już wiem, że cztery miesiące zaplanowane na mój wolontariat to zdecydowanie za mało. Orhideja to stowarzyszenie, o którym marzy każde porządne koło gospodyń wiejskich. Kobitki spotykają się prawie codziennie, robią ekologiczne mydło, gotują, robią przetwory ze wszystkiego co się da, a głównie duni (kto o tym słyszał?) połączenia jabłka i gruszki, jak tutaj mówią i sok z granatu, który rośnie na co drugim drzewie. Kupiły zniszczony podczas Wojny dom, wyremontowały go i urządziły w nim hostel. Organizują zajęcia dla dzieci. Dla kobiet z okolicznych wsi, które podczas Wojny były w obozach, zorganizowały cotygodniowe spotkania wsparcia. Siłą napędową organizacji jest Minva, mama 10letnich bliźniaków (żywe złoto:). Nic tylko się uczyć.
domashnje vino
ekologiczne mydło z lawendą
jabłko i gruszka w jednym czyli dunia

2 komentarze: